jak poznac ze chca nas naciagnac na remont skrzyni :)

[asu]

Dzisiaj opowiadal mi klient ze byl w warsztacie "x", gdyz nie chodzila mu dobrze skrzynia. Auto zostawil w warsztacie i powiedzial ze przyjedzie za 3 godziny. Po przyjedzie z powrotem skrzynia juz byla na wierzchu !!!!! ( niezle tempo chlopaki narzucili ). Nie mozliwe jest zeby w 3 godziny sprawdzic auto i wyciagnac skrzynie w CARAVANIE !!!! No, ale dobra. Moze to skrzynia ..... Skrzynie rozebrali, wymienili tarczki i kpl. uszczelek,wlozyli skrzynie i dalej to samo ( za naprawe skrzyni chcieli 5 000 zł !!!!! ). Zaczeli grzebac dalej. Szukali i szukali i nic. W koncu wlasciciel auta sam zauwazyl ze jest przytarty jeden przewod od sterownika. Wystarczylo przylutowac ten przewod i problem z glowy !!!!

Wiec jesli odrazu mowia wam ze skrzynia i odrazu zabieraja sie za jej sciagniecie zastanowcie sie !!!! Rownie dobrze moze to byc wina elektryki, elektroniki lub sterownika (plyty). Mozna wtedy naprawic auto szybciej i owiele tanszym kosztem. Dlatego najpierw trzeba sprawdzic skrzynie komputerem diagnostycznym !!!!

Pozdrawiam

[graboś]

Znajomy,który(podobnie jak ja)porusza się Taurusem 88' w automacie,z "wajchą przy fajerze",pewnego dnia z przykrością stwierdził,że nie jest w stanie oddalić się swym,na pozór dobrze pracującym autem,z przydomowego parkingu.Jakież było jego zdziwienie gdy po wrzuceniu "D"(lub nawet jakiegokolwiek innego przełożenia)auto,którym śmigał jeszcze wczoraj,nie reagowało w ogóle na jego "rozkazy".No cóż...warsztat.Nie chcielibyście zapewne widzieć jego miny,w chwili gdy uszy odbierały tę tragiczną wiadomość.
-Wymiana skrzyni,albo remont kapitalny...jakieś 3,5tys PLN-rzekł ze spokojem w głosie,myjąc ręce po oględzinach pan mechanik z warsztatu
Dobrze,że koleszka nie miał tyle grosza na wydanie i odcholował "fordzinę" spowrotem przed chacjendę.Następnego dnia zaczął "grzebać" na własną rękę.I wygrzebał pod maską pewną linkę,jak to sam określił,wychodzącą gdzieś z kokpitu.Linkę,co to prosto do transmisji biegła.Zauważył ponadto,iż na mniej więcej 1/2 długości owej linki jest swego rodzaju mocowanie,za pomocą którego winna ona być dokręcona do szkieletu nadwozia(jak się pózniej okazało).Śrubki oczywiście nie było..."missed in action" Nie zastanawiając się zbyt wiele,ziomek przykręcił linkę solidnie do karoserii,w miejscu gdzie powinno to nastąpić(dość wyrazny ślad,jeszcze niedawno przykręconego mocowania,widać było na karoserii,poniżej podszybia).Wsiadł...odpalił...odjechał

P.S. Sprawa okazała się prozaiczna.Linka od zmiany przełożeń(realizowanej wajchą przy kierownicy) powinna poruszać się w unieruchomionej "koszulce".Puściło mocowanie...i dalej nie trzeba już chyba tłumaczyć co się działo ...szkoda tylko,że dużo ludzi uważających się za specjalistów od "amerykanów" , to taknaprawdę "rzadziaki" chcący nas orżnąć na łatwy szmal...nie dajmy się!
Pozdrawiam

[asu]

Heheheh . To bylaby najdrozsza naprawa linki w historii !!!!!

Pozdrawiam